ZanChat logo

Free eBook, AI Voice, AudioBook: Romeo i Julia by William Shakespeare

AI Voice AudioBook: Romeo i Julia by William Shakespeare

AudioBook: Romeo i Julia by William Shakespeare

0:00 / Unknown

Loading QR code...

You can listen full content of Romeo i Julia by William Shakespeare in our app AI Voice AudioBook on iOS and Android. You can clone any voice, and make your own AudioBooks from eBooks or Websites. Download now from the Mobile App Store.

Listen to the AudioBook: Romeo i Julia by William Shakespeare

ROMEO I JULIA

TRAGEDYA W 5 AKTACH

PRZEKŁAD J. PASZKOWSKIEGO.

OSOBY:

  • Eskalus, książę panujący w Weronie.
  • Parys, młody Weroneńczyk, szlachetnego rodu, krewny księcia.
  • Monteki, naczelnicy dwóch domów nieprzyjaznych sobie.
  • Kapulet,
  • Starzec, stryjeczny brat Kapuleta.
  • Romeo, syn Montekiego.
  • Merkucio, krewny księcia, przyjaciel Romea.
  • Benwolio, synowiec Montekiego, przyjaciel Romea.
  • Tybalt, krewny Pani Kapulet.
  • Laurenty, Ojciec Franciszkanin.
  • Jan, brat z tegoż zgromadzenia.
  • Baltazer, służący Romea.
  • Samson, słudzy Kapuleta.
  • Grzegorz,
  • Abraham, służący Montekiego.
  • Aptekarz.
  • Trzech muzykantów.
  • Paź Parysa.
  • Piotr.
  • Dowódca warty.
  • Pani Montekio, małżonka Montekiego.
  • Pani Kapulet, małżonka Kapuleta.
  • Julia, córka Kapuletów.
  • Marta, mamka Julii.

Obywatele weroneńscy, różne osoby płci obojej, liczące się do przyjaciół obu domów, maski, straż wojskowa i inne osoby.

Rzecz odbywa się przez większą część sztuki w Weronie, przez część piątego aktu w Mantui.

PROLOG

Dwa rody, jasne jednako i sławne, Tam, gdzie się rzecz ta rozgrywa, w Weronie, Do nowej zbrodni pchają złości dawne, Pamiąc szlachetną krwią szlachetne dłonie.

Z łez tych dwu wrogów wzięło bowiem życie, Pod najstrazliwszą z gwiazd, kochanków dwoje; Po pełnym przygód nieszczęśliwych bycie, Śmierć ich stłumiła rodzicielskie boje.

Tej ich miłości przebieg zbyt bolesny, I jak się ojców nienawiść nie zmienia, Aż jązakończy dzieci zgon przedwczesny,

Dwugodzinnego treścią przedstawienia, Które otoczcie cierpliwymi względy, Jest w nim co złego, my usuniem błędy...

AKT PIERWSZY.

SCENA I.

Plac publiczny.

(Wchodzą: Samson i Grzegorz, uzbrojeni w tarcze i miecze).

Samson. Dalipan, Grzegorzu, nie będziem darli pierza.

Grzegorz. Ma się rozumieć, bobyśmy byli zdziercami.

Samson. Ale będziemy darli koty, jak z nami zadrą.

Grzegorz. Kto zechce zadrzeć z nami, będzie musiał zadrżeć.

Samson. Mam zwyczaj drapać zaraz, jak mię kto rozrucha.

Grzegorz. Tak, ale nie zaraz zwykłeś się dać rozruchać.

Samson. Te psy z domu Montekich rozruchać mię mogą bardzo łatwo.

Grzegorz. Rozruchać się tyle znaczy, co ruszyć się z miejsca; być walecznym, jest to stać nieporuszenie: pojmuję więc, że skutkiem rozruchania się twego będzie — drapnięcie.

Samson. Te psy z domu Montekich rozruchać mię mogą tylko do stania na miejscu. Będę jak mur dla każdego mężczyzny i dla każdej kobiety z tego domu.

Grzegorz. To właśnie pokazuje twoją słabą stronę: mur dla nikogo niestraszny i tylko słabi go się trzymają.

Samson. Prawda, dlatego to kobiety, jako najsłabsze, tulą się zawsze do muru. Ja też odtrącę od muru ludzi Montekich, a kobiety Montekich przyprę do muru.

Grzegorz. Spór jest tylko między naszymi panami i między nami, ich ludźmi.

Samson. Mniejsza mi o to: będę nieubłagany. Pobiwszy ludzi, wywrę wściekłość na kobiety: rzeź między nimi sprawię.

Grzegorz. Rzeź kobiet chcesz przedsiębrać?

Samson. Nie inaczej: wtłoczę miecz w każdą po kolei. Wiadomo, że się do lwów liczę.

Grzegorz. Tem lepiej, że się liczysz do zwierząt; bo gdybyś się liczył do ryb, to byłbyś pewnie sztokfiszem. Weźno się za instrument, bo oto nadchodzi dwóch domowników Montekiego.

(Wchodzą: Abraham i Baltazar).

Samson. Mój giwer już dobyty: zaczep ich, ja stanę z tyłu.

Grzegorz. Gwoli drapania?

Samson. Nie bój się.

Grzegorz. Jabym się miał bać z twojej przyczyny?

Samson. Miejmy prawo za sobą, niech oni zaczną.

Grzegorz. Marsa im nastawię, przechodząc; niech go sobie, jak chcą, tłómaczą.

Samson. Nie jak chcą, ale jak śmią. Ja im gębę wykrzywię; hańba im, jeśli to ścierpią.

Abraham. Skrzywiłeś się na nas, mości panie?

Samson. Nie inaczej, skrzywiłem się.

Abraham. Czy na nas się skrzywiłeś, mości panie?

Samson (do Grzegorza). Będziemyż mieli prawo za sobą, jak powiem: tak jest?

Grzegorz. Nie.

Samson (do Abrahama). Nie, mości panie; nie skrzywiłem się na was, tyłko skrzywiłem się tak sobie.

Grzegorz (do Abrahama). Zaczepki waść szukasz?

Abraham. Zaczepki? nie.

Samson. Jeżeli jej szukasz, to jestem na waścine usługi. Mój pan tak dobry, jak i wasz.

Abraham. Nie lepszy.

Samson. Niech i tak będzie.

(Benwolio ukazuje się w głębi).

Grzegorz (na stronie do Samsona). Powiedz: lepszy. Oto nadchodzi jeden z krewnych mego pana.

Samson. Nie inaczej; powiedz: lepszy.

Abraham. Kłamiesz.

Samson. Dobądźcie mieczów, jeśli macie serca. Grzegorzu, pamiętaj o swoim pchnięciu. (Biją się).

Benwolio. Odstąpcie, głupcy; schowajcie miecze do pochew! Sami nie wiecie, co robicie.

(Rozdziela ich swoim mieczem).

(Wchodzi Tybalt).

Tybalt. Cóż to? krzyżujesz oręż z parobkami? Do mnie, Benwolio! pilnuj swego życia.

Benwolio. Przywracam tylko pokój. Włóż miecz nazad Albo wraz ze mną rozdziel nim tych ludzi.

Tybalt. Z gołym orężem pokój? Nienawidzę Tego wyrazu, tak jak nienawidzę Szatana, wszystkich Montekich i ciebie. Broń się, nikczemny tchórzu.

(Walczą).

Nadchodzi kilku przyjaciół obu partyi i mieszają się do zwady; wkrótce potem wchodzą mieszczanie z pałkami).

Pierwszy obywatel. Hola! berdyszów! pałek! Dalej po nich! Precz z Montekimi, precz z Kapuletami!

(Wchodzą: Kapulet i pani Kapulet).

Kapulet. Co to za hałas? Podajcie mi długi Mój miecz! hej!

Pani Kapulet. Raczej kulę: co ci z miecza?

Kapulet. Miecz, mówię! Stary Monteki nadchodzi I szydnie swoją klingą mi urąga.

(Wchodzą: Monteki i pani Monteki).

Monteki. Ha! nędzny Kapulecie! (Do żony). Puść mię, pani.

Pani Monteki. Nie puszczę cię na krok, gdy wróg przed tobą.

(Wchodzi Książę z orszakiem).

Książę. Zapamiętali, niesforni poddani, Bezcześciciele bratniej stali! Cóż to, Czy nie słyszycie? Ludzie czy zwierzęta, Co wściekłych swoich gniewów żar gasicie W własnych żył swoich źródle purpurowym: Pod karą tortur, wypuśćcie natychmiast Z zawziętych dłoni tę broń buntowniczą I posłuchajcie tego, co niniejszym Wasz rozjątrzony książę postanawia. Domowe starcia, z marnych słów zrodzone Przez was, Monteki oraz Kapulecie, Trzykroć już spokój miasta zakł

You can download, read online, find more details of this full eBook Romeo i Julia by William Shakespeare from

And convert it to the AudioBook with any voice you like in our AI Voice AudioBook app.

Loading QR code...

Free eBook, AI Voice, AudioBook: Romeo i Julia by William Sh | ZanChat AI